Ciągły charakter restrukturyzacji? Część 3

Monitoring docenia się zwykle w okresie kryzysu. Dopiero wtedy można przyznać, że analiza dodatkowych informacji, w istocie dostępnych wewnątrz firmy, pozwoliłaby, jeśli nie uniknąć, to znacznie zmniejszyć skutki „nieprzewidywalnego”. Niestety, mimo tego typu lekcji w praktyce stosunkowo mało przedsiębiorstw konsekwentnie i rzetelnie śledzi wartości osiąganych parametrów, kluczowych dla kondycji firmy. A jeśli już śledzi, to ta aktywność rzadko przekłada się na decyzje i działania zapobiegawcze lub neutralizujące. Istnieje anegdotyczna już opowieść o możliwości rozpoznania problemów firmy po przeglądzie szaty graficznej sprawozdania rocznego. Uważa się, że im bogatsza szata, tym bliższe prawdy domniemanie o bliskich problemach. Może powodem jest rosnące przekonanie o doskonałości, może coś innego, ale często ta metoda się sprawdza. Proszę spróbować..
Przyjmijmy jednak, że firma podejmuje racjonalny monitoring i doskonale wie, w jakim punkcie krzywej wzrostu się znajduje. Jeśli tak, to znacznie łatwiej jest rozpoznać symptomy, określać potrzeby i planować działania. W ten to sposób firmy świadome zmierzania na dno kryzysu orientują się, że wprowadzenie sprawnego systemu IT mogłoby zapobiec problemom ze sprzedażą, logistyką czy windykacją. Tyle, że taki wydatek mógł być realny przed załamaniem, gdy przedsiębiorstwo generowało gotówkę. W obliczu kryzysu można rozważać już wyłącznie procedury ratunkowe, z kroplówką i reanimacją włącznie. I odwrotnie, w czasie wzrostu konieczne jest budowanie rezerw i patrzenie w przyszłość, określane nie lubianym często słowem „planowanie”. Bez tego sam monitoring nie wystarczy.

Dodaj komentarz